MY NAME IS KHAN Nazywam się Khan

Name Khan Nazywam się recenzjaMY NAME IS KHAN
Nazywam się Khan

2010, Indie
dramat, romans, reż. Katar Johar
altaltaltaltalt

W głównej roli Shah Rukh Khan i Kajol – duet znany ze słynnego Czasem słońce czasem deszcz – filmu, który otworzył oczy świata na kinematografię znad Gangesu. Obsada nie powinna dziwić – w końcu jest też ten sam reżyser, Katar Johar. I zanim ktoś czytający tę recenzję od razu pomyśli „Bollywood”, od razu zaznaczam – to jest zupełnie inny film.Poruszający, dający do myślenia, trochę w klimacie słynnego Slumdoga, nieco kojarzący sie z Forrestem Gumpem. Innymi słowy – trochę wyższa liga. Udowadnia, że Indie nie zawsze muszą oznaczać badziewie i tanią rozrywkę.
    Film jest bardzo zamerykanizowany. Nie tylko dlatego, że mało tu typowych dla Bollywood elementów – tandetnych piosenek i tańca. Jeśli się już pojawiają, to gdzieś w tle głównego wątku i nie mają istotnego znaczenia. Na pewno nie przeszkadzają ani nie denerwują. Akcja toczy się w USA i – co najważniejsze, dotyczy problemów szczególnie aktualnych w tym właśnie kraju. Johar pokazuje, jak zmienił się w Stanach stosunek do „obcych” po zamachach na WTC. Bohaterem jest młody muzułmanin, który przez przewrażliwionych Amerykanów zostaje potraktowany jako terrorysta. Bo przecież muzułmanin równa się terrorysta. Mężczyzna chory na zespół Aspergera (łagodna odmiana autyzmu) jest w rzeczywistości bardzo dobrym i inteligentnym człwowiekiem. Jego choroba objawia się w rozbrajającej naiwności, nieprzystosowaniu do życia społecznego: nie potrafi kłamać, a stwierdzenia innych ludzi bierze bardzo dosłownie. Nazywam się Khan i nie jestem terrorystą – z takim hasłem rusza przez kraj, by spotkać prezydenta Stanów Zjednoczonych i osobiście wyjaśnić mu nieporozumienie. Jednak nie jest to wyłącznie historia o nieufności i nienawiści wobec arabskich imigrantów. Jest to baśń stworzona ku pokrzepieniu serc, więc nie mogło zabraknąć wątku miłosnego – film zaczyna się konfliktem hindusko-muzułmańskim i uprzedzeniami na temat takich związków, tymczasem Khan zakochuje się i żeni właśnie z Hinduską. Dla niego nie ma uprzedzeń rasowych czy religijnych, bowiem na świecie są tylko dwa rodzaje ludzi – dobrzy i źli.
   Shah Rukh wspaniale wczuł się w swoją rolę, jakże odmienną od tego, co grywał dotyczas. Stanął na wysokości zadania, choć na pewno nie jest to rola na miarę Forresta Gumpa, Rain Mana czy Zapachu kobiety. Istnieją aktorzy, którzy odegrali role niepełnosprawnych znacznie lepiej (Hoffman, Hanks, Pacino, Penn). Ale nie są z Bollywood. Film ma bardzo udany, momentami dowcipny scenariusz. Bawi, ale jednocześnie wzrusza do łez i skłania do refleksji. Ma bardzo pozytywne przesłanie (należy szerzyć miłość a nie nienawiść) i tak też oddziałuje na widza. Czy wszystko jest tu takie idealne? Oczywiście, że nie. Można narzekać, że Kajol jest zbyt entuzjastyczna jak na powagę filmu, zaś Khan wykonuje jedynie kilka prostych gestów i trochę przesadza. Że film jest zbyt poprawny politycznie – niby porusza dany problem, ale nie oskarża ani nie moralizuje. Że końcówka jest mocno przesłodzona. I tak dalej. Ale nie zapominajmy, że to jednak Bollywood. Poważne i refleksyjne, bardziej na serio, ale jednak Bollywood, więc ta odrobina kiczu nie powinna dziwić i psuć radości z oglądania. Może gdyby film powstał w USA, byłby krótszy i bardziej dosadny. Ale i w tej formie zachwyca, zaś na tle pozostałych indyjskich produkcji to prawdziwa perła.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: