FRIENDS WITH KIDS
Single od dziecka
2011, USA
komedia romantyczna, reż. Jennifer Westfeldt
Jennifer Westfeldt, odtwórczyni głównej roli i reżyserka w jednej osobie, zaproponowała widzowi bardzo ciekawą analizę. Oczywiście nie odkryła Ameryki pokazując, że po urodzeniu się dziecka relacje między małżonkami znacznie się pogarszają. Zakochani niegdyś ludzie stają się drażliwi, niemili i złośliwi wobec siebie. Film świetnie się ogląda gdyż nie brak tu wnikliwych obserwacji, a ten z życia wzięty problem dotyka przecież wielu związków. Julie i Jason, główni bohaterowie filmu, od lat świetnie się rozumieją. Gdy decydują się na dziecko, postanawiają nadal pozostać w przyjacielskich stosunkach. Żadnego ślubu ani wspólnego życia. Chcą w ten sposób uratować swą przyjaźń i uniknąć losu, który spotkał ich znajomych. Potrafią się nawzajem ranić nawet w towarzystwie innych osób, w ich związkach nie ma śladu po dawnym romantyźmie, a wielka miłość jest tylko wspomnieniem.
Film jest pozornie lekki i sympatyczny, jednak porusza bardzo poważne problemy, skłaniając momentami do głębokich refleksji. A więc wcale nie jest taki lekki. Niestety, od pewnego momentu fabuła rozwija się już zgodnie z hollywoodzkim schematem, aż do przewidywalnego i mało realistycznego finału, co bardzo obniża ocenę całości. Nie chodzi już nawet o ostatnie słowa, które brzmią nie inaczej niż „zerżnij mnie” (a film jest dość ciepły i do tego momentu wcale nie wulgarny). Chodzi bardziej o to, że dość naiwna końcówka (której przecież nie chcę zdradzać), całkowicie zaprzecza idei filmu i niszczy mozolnie budowany klimat, zmieniając ciekawą opowieść z intrygującym pomysłem w banalną komedię romantyczną. Bardzo szkoda, bo zapowiadało się znacznie lepiej. Niemniej film warto obejrzeć.
Film jest pozornie lekki i sympatyczny, jednak porusza bardzo poważne problemy, skłaniając momentami do głębokich refleksji. A więc wcale nie jest taki lekki. Niestety, od pewnego momentu fabuła rozwija się już zgodnie z hollywoodzkim schematem, aż do przewidywalnego i mało realistycznego finału, co bardzo obniża ocenę całości. Nie chodzi już nawet o ostatnie słowa, które brzmią nie inaczej niż „zerżnij mnie” (a film jest dość ciepły i do tego momentu wcale nie wulgarny). Chodzi bardziej o to, że dość naiwna końcówka (której przecież nie chcę zdradzać), całkowicie zaprzecza idei filmu i niszczy mozolnie budowany klimat, zmieniając ciekawą opowieść z intrygującym pomysłem w banalną komedię romantyczną. Bardzo szkoda, bo zapowiadało się znacznie lepiej. Niemniej film warto obejrzeć.