GENESIS
A Trick Of The Tail
1976
R2R
Po odejściu Petera Gabriela wydawało się, że Genesis będzie miał spory kłopot z utrzymaniem poziomu i wiernych fanów, z których wielu spisało zespół na straty. Podobie jak ówczesna prasa, stawiająca znak równości między Gabrielem i Genesis. Nic dziwnego – dla rockowej kapeli strata wokalisty to zawsze istne trzęsienie ziemi, a co dopiero gdy odchodzi człowiek, który był nie tylko frontmanem, ale też wyjątkowym twórcą i pomysłodawcą, którego surrealistyczne teksty i teatralne wykonanie stanowiły esencję twórczości i koncertów grupy. Czas jednak pokazał, że była to dobra decyzja dla obu stron. Peter Gabriel rozwinął się artystycznie i dostarczył nam później wielu wzruszeń, oferując dzieła takie jak Peter Gabriel IV albo muzyka do filmu Ostatnie kuszenie Chrystusa, zaś Genesis pod wodzą bardziej swojskiego Phila Collinsa nieco skręcił w kierunku popu, lansując niezliczone przeboje ugruntowujące jego popularność. Ale zanim to nastąpiło, zespół przedstawił nam dwa wyjątkowe, pełne patosu i rozmachu dzieła, zniewalające swym pięknem i jeszcze nieskażone komercją: A Trick Of The Tail (1976) i Wind & Wuthering (1977). Oba świetne i zasługujące na osobne omówienie.
A Trick Of The Tail, pierwsza płyta bez udziału Gabriela, był ogromnym zaskoczeniem. Okazało się, że odejście wokalisty podziałało mobilizująco na pozostałych członków. Stworzyli utwory nie gorsze, a momentami nawet lepsze niż w poprzednim okresie. Zarówno pod względem muzycznym, jak i literackim. Phil Collins, który przejął obowiązki wokalisty, poradził sobie zadziwiająco dobrze. W tekstach pojawiły się nowe elementy (zmagania z nieokiełznaną naturą w Dance On A Volcano, drwina z psychoanalizy w Entangled, triumf zła i sprzyjające złodziejowi okoliczności w Robbery, Assault And Battery). Muzycznie, po słynnym, ale dość trudnym w odbiorze „Baranku” (The Lamb Lies Down On Broadway), rodzaju opery rockowej, zespół zaproponował powrót do sprawdzonej stylistyki znanej z Selling England By The Pound. Z tą różnicą, że debiutujące tam nieśmiało syntezatory na A Trick Of The Tail stały się jednym z podstawowym instrumentów, obok fortepianu, melotronu i organów.
Najważniejsze są jednak same kompozycje, które na tej płycie wyjątkowo uwodzą. Każda jedna wspaniała na swój sposób. Żywiołowa, pełne energii Dance On A Volcano na dobry początek i jazz-rockowa, monumentalna Los Endos na samym końcu. Przebojowy utwór tytułowy i rytmiczny Robbery, Assault And Battery. Urzekający Entangled z niesamowitym melotronem i dynamiczny, rockowy Squonk. Wreszcie dwa dzieła doskonałe. Przesiąknięty marzycielskim klimatem Mad Man Moon, pełen symfonicznego rozmachu i popisów Banksa, z wielkim, epickim finałem. Wreszcie poruszający, nostalgiczny Ripples – najlepszy na płycie, z porywającym dialogiem gitary i fortepianu.
Płytą A Trick Of The Tail Genesis udowodnił bardzo ważną rzecz – jeśli zespół jest monolitem i poszczególni muzycy uzupełniają się artystycznie, to potrafią tworzyć wspaniałą muzykę nawet po stracie lidera.
Najważniejsze są jednak same kompozycje, które na tej płycie wyjątkowo uwodzą. Każda jedna wspaniała na swój sposób. Żywiołowa, pełne energii Dance On A Volcano na dobry początek i jazz-rockowa, monumentalna Los Endos na samym końcu. Przebojowy utwór tytułowy i rytmiczny Robbery, Assault And Battery. Urzekający Entangled z niesamowitym melotronem i dynamiczny, rockowy Squonk. Wreszcie dwa dzieła doskonałe. Przesiąknięty marzycielskim klimatem Mad Man Moon, pełen symfonicznego rozmachu i popisów Banksa, z wielkim, epickim finałem. Wreszcie poruszający, nostalgiczny Ripples – najlepszy na płycie, z porywającym dialogiem gitary i fortepianu.
Płytą A Trick Of The Tail Genesis udowodnił bardzo ważną rzecz – jeśli zespół jest monolitem i poszczególni muzycy uzupełniają się artystycznie, to potrafią tworzyć wspaniałą muzykę nawet po stracie lidera.