BUDGIE Never Turn Your Back On A Friend

Budgie Never Turn Your Back Friend recenzja R2RBUDGIE
Never Turn Your Back On A Friend
R2R Rock To Remeber tocokocham.com1973

altaltaltaltalt
R2R

Czy ktoś z dzisiejszej młodzieży zna Budgie? Chyba mało kto. Ten zespół był popularny jedynie w Polsce i w rodzimej Walii. W czasach przedinternetowych, gdy jedynym źródłem muzyki było radio, wiele zależało od gustu i osobowości prezentera. Przybliżający korzenie rocka Piotr Kaczkowski miał słabość do Budgie i chwała mu za to. Wylansował u nas grupę praktycznie nieznaną w innych krajach. Po wysłuchaniu płyty Never Turn Your Back On A Friend nie sposób zrozumieć, dlaczego ten zespół nigdy nie zrobił wielkiej kariery. To płyta, którą śmiało można postawić na półce obok największych klasyków rocka. Do dzisiaj Budgie inspiruje różnych artystów (chociażby Metallica nagrała cover utworu Breadfan i umieściła go na albumie Garage Inc.). Omawiany album jest z pewnością największym sukcesem artystycznym grupy, chociaż niekoniecznie sukcesem komercyjnym. Nie musi to dziwić zważywszy, ile wielkopomnych dzieł ukazało się w 1973 roku – Dark Side Of The Moon Pink Floyd, Sabbath Bloody Sabbath Black Sabbath, Wishbone Four Wishbone Ash, Selling England By The Pound Genesis, Tubular Bells Mike’a Oldfielda czy Band On The Run Paula McCartneya. Skromne walijskie trio nie mogło wytrzymać takiej konkurencji.
   Nigdy nie odwracaj się od przyjaciela (co za przesłanie w tytule!) zawiera właściwie wszystko, co jest potrzebne do miana znakomitej płyty. Jest bardzo różnorodna, żywiołowa, posiada świetne brzmienie, pomysłowe kompozycje, częste zmiany tempa, ostre rockowe riffy i rockową perłę na samym końcu. Może nie każdemu przypadnie do gustu, jak śpiewa Burke Shelley, ale to naprawdę rzecz gustu i w sumie drobiazg. Za to Tony Bourge tak wymiata na gitarze, że zapominamy o nieco infantylnym głosie wokalisty. Właściwie pominąwszy dwie króciutkie balladki (Budgie lubił robić takie przerywniki) to każdy utwór jest tu znakomity. Otwierający Breadfan oparty na szybkim riffie rwie do przodu z prędkością światła, by po chwili zwolnić a następnie wrócić do galopady. Zaraz potem tempo jeszcze szybsze – Budgie bierze na warsztat bluesowy klasyk Baby Please Don’t Go. Ile w tym energii! Jak gra sekcja rytmiczna! Jeden z najlepszych coverów, jakie znam. Jeśli ktoś nie wierzy, proszę posłuchać, jak blado na tle Budgie wypada wersja AC/DC. You’re The Biggest Thing Since Powdered MilkIn The Grip Of A Tyrefitter’s Hand to już klasyczne hardrockowe kawałki, rozbudowane, pełne gitarowych pasaży i zmian tempa. Solidne rockowe granie. I wreszcie finał, który przynosi nam kolejny rockowy mega klasyk: Parents to patetyczna, emocjonalnie zagrana ballada, trochę niezbyt pasująca do stylu Budgie, ale właśnie ona stała się największym osiągnięciem zespołu. Utwór pomnik! Wszystko tutaj zagrało – nawet Shelley śpiewa wyjątkowo pięknie, a Bourge gra jak natchniony. I jeszcze te odgłosy ptaków w tle. 10 minut mija jak jedna chwila. Tak jak cała ta płyta.
   Mało kto na świecie zauważył, że po latach w niebycie Budgie wznowił działalność. Zespół kilkakrotnie odwiedził Polskę i wydał całkiem niezły album You’re All Living In Cuckooland w 2006 roku. Ale to już zupełnie inna historia…
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: