THIS MORTAL COIL It’ll End In Tears

This Mortal Coil It'll End Tears recenzja R2RTHIS MORTAL COIL
It’ll End In Tears
R2R Rock To Remember tocokocham.com1
984

altaltaltaltalt
R2R

Muzyka przybiera różne formy, ale w rzadko której brzmi tak cudownie jak na tej płycie. To dźwięki, które mogą wypełnić niebo – patetyczne i podniosłe, a zarazem ciepłe i ujmujące. Muzyka, która zabija od pierwszej nuty. Tego piękna nie sposób wyrazić słowami. To coś zupełnie nieosiągalnego w dzisiejszych czasach, gdy melodie zostały wyparte przez rytm, gdy zamiast talentu wystarczy komputer.
   Brytyjska wytwórnia płytowa 4AD była na początku lat 80. niczym powiew świeżości na rynku zdominowanym przez new romantic i jego taneczne odmiany. Proponowała muzykę zupełnie odmienną od tego, co królowało w radiu i na listach przebojów. Wylansowała m.in. takie zespoły jak Dead Can Dance czy Cocteau Twins. Szef wytwórni Ivo Watts Russell wpadł na pomysł, by jego gwiazdy nagrały wspólnie album będący wizytówką 4AD. Tak powstał projekt o nazwie This Mortal Coil i przepiękna płyta It’ll End In Tears, będąca kwintesencją tego, co 4AD proponowało słuchaczom. Muzycy wznieśli się na absolutne wyżyny, w studio wytworzyli jedyny w swoim rodzaju klimat i nagrali muzyczne arcydzieło. Leniwe i senne, zarazem dostojne i wzruszające. Przenoszące wrażliwego słuchacza do innego wymiaru.
Wyjątkowymi postaciami są na albumie wokalistki zespołów Cocteau Twins i Dead Can Dance. Każda z nich śpiewa genialnie. Posłuchajcie Elizabeth Fraser w nieziemskiej Song To The Siren – to wyjątkowa perła. Posłuchajcie, co wyczynia z dźwiękiem Lisa Gerrard i Brendan Perry w Dreams Made Flesh, a zrozumiecie mój zachwyt. Ale przecież śpiewają też inni. Świetnie wypada zwłaszcza Gordon Sharp, chociażby w cudnym Fond Affections. Ale nie chcę specjalnie wyróżniać poszczególnych utworów bo wszystkie są nieziemsko piękne. Tylko Not Me nieco odstaje od reszty – jest inny, szybki i pełen rytmu, ale może pod koniec albumu potrzebny jest taki powrót na ziemię. I jeszcze ten ciepły głos Gordona Sharpa zamykający płytę słowami „to się skończy łzami„. Tak, łzami wzruszenia, że już koniec.
To bardzo emocjonalny opis, bo też rzadko kiedy muzyka wywołuje we mnie aż takie emocje. Gdybym układał swój top wszech czasów, ten album ma gwarantowane miejsce w pierwszej dziesiątce.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: