WYMYK
2011, Polska
dramat, reż. Grzegorz Zgliński
wyst. Robert Więckiewicz





Kolejny film ze znakomitą rolą Roberta Więckiewicza i zarazem kolejny, który zmusza do myślenia. Jest bliski ideału, dlatego daję mu najwyższą możliwą notę. Mimo że nie jest efektowny. Mimo że akcja rozwija się powoli – poza początkową sceną, która jest mocnym uderzeniem adrenaliny. Mimo że to bardziej film obyczajowy, a takie nie cieszą się popularnością. Ale właśnie ten film ma to „coś”, co odróżnia geniusz od przeciętności. Coś nieuchwytnego, na co składa się dużo drobiazgów, a zebrane razem tworzą dzieło niemal doskonałe. Bez niepotrzebnego zadęcia i efekciarstwa.
Jest to historia dwóch braci, skłóconych i niezbyt się dogadujących, których rutynowe życie przerywa tragedia. Podróżując kolejką podmiejską są świadkami ataku bandy wyrostków na młodą dziewczynę. Jerzy staje w jej obronie, zostaje dotkliwie pobity i wyrzucony z pociągu. Alfred nie reaguje. Zamiast stanąć w obronie młodszego brata zamiera w bezruchu niczym sparaliżowany. Czy to tchórzostwo? Czy obawa o własne życie? Każdy może sam ocenić. Gdy historia wychodzi na jaw, całe otoczenie go potępia, wszyscy bez wyjątku (smutne ale bardzo prawdopodobne – przecież tak lubimy krytykować innych, podkreślać ich niepowodzenia). Nikt nie zadaje sobie trudu jakiejkolwiek refleksji, nie podejmuje próby zrozumienia zachowania Alfreda. Nawet najbliższa rodzina nie chce mu pomóc. W końcu to Jerzy miał więcej do powiedzenia w rodzinnej firmie i był oczkiem w głowie ojca, przed którym Alfred zataił prawdę i udawał bohatera.
Gdzie ta doskonałość filmu? Przede wszystkim w całej warstwie psychologicznej. W realności sytuacji – przecież każdego z nas może to spotkać. Jak się wtedy zachowamy? Czy rzucimy się na pomoc osobie atakowanej przez bandziorów? Wątpię, większość ludzi odwróci wzrok. Dlatego obserwując potępienie bohatera, w głębi duszy go rozumiemy i mu współczujemy. Widząc jak narastają u niego wyrzuty sumienia, jak coraz bardziej wikła się w kłamstwa, brnie w sytuację bez wyjścia – identyfikujemy się z jego osobistą tragedią. Bo przecież życie toczy się dalej, trzeba się otrząsnąć i iść do przodu. Albo się poddać i odejść w niesławie.
Film operuje zwykłymi, prostymi środkami, nic nie jest tu przerysowane ani przesadzone, nie ma typowego dla wielu filmów retuszu. Dlatego jest tak prawdziwy. I dlatego tak zachwyca. Aby stworzyć dzieło nie potrzeba fajerwerków. Wystarczy pomysł, wnikliwa obserwacja rzeczywistości, dobry scenariusz i… Robert Więckiewicz.
Jest to historia dwóch braci, skłóconych i niezbyt się dogadujących, których rutynowe życie przerywa tragedia. Podróżując kolejką podmiejską są świadkami ataku bandy wyrostków na młodą dziewczynę. Jerzy staje w jej obronie, zostaje dotkliwie pobity i wyrzucony z pociągu. Alfred nie reaguje. Zamiast stanąć w obronie młodszego brata zamiera w bezruchu niczym sparaliżowany. Czy to tchórzostwo? Czy obawa o własne życie? Każdy może sam ocenić. Gdy historia wychodzi na jaw, całe otoczenie go potępia, wszyscy bez wyjątku (smutne ale bardzo prawdopodobne – przecież tak lubimy krytykować innych, podkreślać ich niepowodzenia). Nikt nie zadaje sobie trudu jakiejkolwiek refleksji, nie podejmuje próby zrozumienia zachowania Alfreda. Nawet najbliższa rodzina nie chce mu pomóc. W końcu to Jerzy miał więcej do powiedzenia w rodzinnej firmie i był oczkiem w głowie ojca, przed którym Alfred zataił prawdę i udawał bohatera.
Gdzie ta doskonałość filmu? Przede wszystkim w całej warstwie psychologicznej. W realności sytuacji – przecież każdego z nas może to spotkać. Jak się wtedy zachowamy? Czy rzucimy się na pomoc osobie atakowanej przez bandziorów? Wątpię, większość ludzi odwróci wzrok. Dlatego obserwując potępienie bohatera, w głębi duszy go rozumiemy i mu współczujemy. Widząc jak narastają u niego wyrzuty sumienia, jak coraz bardziej wikła się w kłamstwa, brnie w sytuację bez wyjścia – identyfikujemy się z jego osobistą tragedią. Bo przecież życie toczy się dalej, trzeba się otrząsnąć i iść do przodu. Albo się poddać i odejść w niesławie.
Film operuje zwykłymi, prostymi środkami, nic nie jest tu przerysowane ani przesadzone, nie ma typowego dla wielu filmów retuszu. Dlatego jest tak prawdziwy. I dlatego tak zachwyca. Aby stworzyć dzieło nie potrzeba fajerwerków. Wystarczy pomysł, wnikliwa obserwacja rzeczywistości, dobry scenariusz i… Robert Więckiewicz.